
wczoraj bylismy na wyspie Goree. piekne miejsce, podobne do Stone Town na Zanzibarze. z Dakaru plynie sie promem 20 min, chyba ze po drodze znajdzie sie w wodzie trupa, jak to zdarzylo sie nam, a wtedy obsluga dzwoni do portu i nie wiem czemu czeka, wsrod wielu ciekawskich lodeczek, na przyjazd Policji?; ktora wylawia itd. jak domyslacie, bylo to dosc traumatyczne i marzylam abysmy juz tylko poplyneli dalej. wyspa Goree nagrodzila wszystko – miejsce pelne klimatu, waskie uliczki w kamiennym, starym miescie, kamienne mury w kolorowych, pachnacych kwiatach, wloczace sie, leniwe jak wszedzie koty. i temperatura, do wytrzymania tylko w cieniu – kiedy wracalismy kolo 17.00, na portowym zegarze, wskazujacym takze ilosc stopni C, bylo 39 st. a trzeba bylo jeszcze wrocic do hotelu, bo nie mieszkamy w miescie /Dakarze/, tylko – za, niedaleko Oceanu. na szczescie juz dobrze, bez pomylek poruszamy sie po Dakarze, wiemy ktory autobus gdzie
/wiedze ta zdobywalismy metoda prob i bledow; kiedy wracalismy z pierwszego wloczenia po Dakarze, i zalatwiania wiz do Gambii/ pomylilismy przystanek na ktorym mielismy wysiasc i kosztowalo nas to duzo czasu, troche pieniedzy /w koncu wrocilismy taksowka/ ale przedze wszystkim – mielismy niezla zabawe.
dzis bylismy w wiosce zolwi i nad Rozowym Jeziorem, gdzie zawsze konczyl sie rajd Paryz_Dakar. wioska zolwi – niespecjalnie ciekawa, takie zolwie zoo, a Rozowe Jezioro – malo rozowe, bo nie ta pora dnia /najlepiej, jak mowia, o wschodzie slonca/. jestem juz zmeczona miastem, juz chce jechac dalej, a musimy zostac tutaj jeszcze jeden caly jutrzejszy dzien, bo jutro dopiero bedziemy mogli zalatwic wizy /ambasada Gambii zamknieta od piatku do poniedzialku/.

do tego zepsula mi sie kamera i to juz w piatek wieczor, wiec tym razem nie bedzie 48 godzin filmu a dzis, w wiosce zolwi, odmowil mi wspolpracy aparat; mam nadzieje ze to tylko wyczerpany akumulator.
czyzby ta Afryka tez nie chciala dzielic sie mna?…
temperatura tutaj – temat osobny. dzis zdecydowanie wyzsza niz wczoraj; choc moze po prostu bardziej odczuwalna, bo jestem bardzo spieczona sloncem wyspy Goree.
i jeszcze – jest mi dobrze. nie spiesze, nie niecierpliwie, nie martwie. swiat zakrecony za wlasnym ogonem zostal za mna. wroce do niego, ale teraz jeszcze czeka mnie duzo spokoju, radosci i tego czegos, co moze dac tylko Afryka…