
kochani – jestem, żyję!!! dojechaliśmy do Botswany. wczoraj spędziliśmy prawie 2 dni w buszu i był to najprawdziwszy busz. przewodnik – buszmen wyciągnął nas na spacer po tymże buszu – łaziliśmy od 6 rano do, niestety, 13.30. temperatura w cieniu osiągała 45 st. ile w słońcu – nie wiemy, bo mamy termometr tylko ze skalą do 50 st. he he… efekty tej ekstrawagancji były. kiedy wracaliśmy w mokoro /małe, chybotliwe łódeczki/, próbowały zaatakować nas 2 słonie. udało się przeżyć
ale – jest cudnie. na wszelki wypadek trzymajcie kciuki