pora deszczowa.Afryka jest zielona. nie chrzęści pod palcami. w dotyku jest sprężysta, aksamitna. /nawet baobaby upodobniły się do innych drzew, ukryły swoją dziwaczność pod zielonymi liśćmi/.mijane po drodze stada krów z zaokrąglonymi bokami, powolne, spokojne, ciężarne seledynem młodej trawy.jest woda.Afryka po raz kolejny daje nowe życie… ———————————————————————— jak to było w „Hair”? -”cwaniaczki sobie poradzą,…
18 styczeń – ostatni wieczór
kolejna godzina 0————————————————————————na biurku filigranowa filiżanka waniliowej kawy.+ kieliszek marokańskiego czerwonego wina.o meble oparty spakowany plecak.duży dwa lata czekałam na ten moment.nawet w snach, z których nie chciałam budzić.to jeden z najpiękniejszych momentów – „wszystko” się zaczyna, moje włosy już inaczej pachnąi – „wszystko” jeszcze przede mną!————————————————————————kolejna „epoka” mojego życia.po powrocie „wszystko” będzie inaczej…————————————————————————jak?….————————————————————————witajcie w…
11 listopad – godz. 21.01 – Łódź
pranie się kończy. plecak rozpakowany leży na górnej półce w szafie. buty wyczyszczone – na dolnej półce w szafie. znaczy – wszystko wróciło do normy /?/jeszcze tylko uczulenie na rękach, coraz większe, niestety boleśnie każe pamietać o Afryce…jestem…?
07 listopad – godz. 20.57 – Łódź
więc koniec kolejnej Bajki. wróciłam. dziwna to była Afryka, tak inna od tamtych. właściwie zamknięta przede mną, zbyt „łatwa”, widziana z okien samochodu, szczelnie zamkniętych przez moich „towarzyszy podróży” bo – kurz /!/, gorąco /!/. nie dowiedzą się więc, że Afryka ma zapach kurzu. zapach czerwonego pyłu afrykańskich dróg. nie poznają magii Afryki. ich strata….
29 październik – godz. 17.39 – Zimbwabwe
skoczyłam!!!!! most graniczny miedzy Zimbwabwe a Zairem. nad Zambezi. wysokość 111m. stałam nad pustką i starałam się nie myśleć. to co zamierzałam zrobić za chwilę – było szaleństwem. było wbrew instynktowi życia. obwiązywali moje nogi, zakładali różne wiązania i dużo mówili.za sobą usłyszałam : five, four… one i – bungi!!!nie opowiem słowami. nie umiem. kiedy…
24 październik – godz. 10.47 – Botswana
kochani – jestem, żyję!!! dojechaliśmy do Botswany. wczoraj spędziliśmy prawie 2 dni w buszu i był to najprawdziwszy busz. przewodnik – buszmen wyciągnął nas na spacer po tymże buszu – łaziliśmy od 6 rano do, niestety, 13.30. temperatura w cieniu osiągała 45 st. ile w słońcu – nie wiemy, bo mamy termometr tylko ze skalą…